Welcome To Netflix

sobota, 28 czerwca 2014

Kartki z podróży

Cykl tekstów napisanych w 1999 roku, czyli jakże odległe w czasie, ale szczere, pełne mnie, otwarte na świat i ludzi, którzy w różnym miejscu i czasie pojawiali się na mojej drodze. Również kilka z nich spisanych w trakcie pobytu w Stanach Zjednoczonych 2002-2003. Miłej lektury życzę...


Epizod I

Kolejna wycieczka autobusem. Po raz kolejny spotykam te same twarze. Miny bez wyrazu, zgubione spojrzenia, uciekające oczy. Wszyscy jacyś nienormalni, choć normalni. Tak to chyba wygląda, a może jest inaczej? Co robi ten pan z wielkim brzuchem, pani z dzieckiem, kobieta, która siedzi obok mnie. Nic jej nie dolega, ale ten zapach, jeśli mnie skręca, to wszystkich pozostałych chyba również. Samo wylanie na siebie litrów perfum nigdy nikomu nie pomogło, w pierwszej kolejności kąpiel, a wtedy odrobina, może ciut więcej, na szyi za uszami, na mostku. Tak to się chyba robi. Normalni ludzie wiedzą, o czym mówię.
Ale nie o tym dziś miałem mówić. Odbiegam chyba celowo od tematu, bo boję się go ugryźć. Jacy są ci normalni ludzie, co robią stojąc w korku w samochodzie, jadąc tramwajem, gdy właśnie teraz ktoś ich okrada. Starszy pan traci ostatnie złotówki ze swojej emerytury, na szlugi i flaszkę wystarczy, może ci normalni ludzie są bardziej kulturalni – pójdą do pubu, przepraszam powiedzmy to wyraźnie po polsku, pójdą na piwo do lokalu, gdzie takowe można wypić. I cóż, jak taki się nazywa – „restauracja”? Chyba nie, może jednak zostańmy przy pubie, shopy i inne takie mogą zawsze zniknąć. Zamieńmy „sexshop” na polski i co nam z tego wyjdzie – „sklep z artykułami seksualnymi pierwszej i drugiej potrzeby”, inna propozycja, wersja krótsza – „artykuły seksualne”, „sado-maso”. Trudne to będzie do przełożenia, jak w takim razie przełożyć pizzerie na język polski – „lokal gastronomiczny, w którym mogę zjeść pizzę”. A co to jest Mosze, właściwie pizza? Z czym się to je? To już właściwe inna bajka, najwyższa pora wrócić do autobusu, gdzie sobie jadę po raz kolejny do stolicy. Kolejne przystanki, kolejni ludzie, jedni wsiadają, inni wysiadają. Te ponure, szare twarze, ponure gęby bez wyrazu.

Kartka z Powstania Warszawskiego

Praca napisana przez Annę Kujtowską, która na czas konkursu przybrała powstańczy pseudonim Marysia, choć nie weszła do ścisłego finału wyróżnia się czymś szczególnym...



Wybaw nas Panie od ognia i bomb.
Wybaw nas Panie od śmierci w męczarniach.
Wybaw nas Panie od nieostrożnych kroków.
Wybaw nas Panie od chwili wahania kosztującej życie.
Wybaw nas Panie od strachu.
Wybaw nas Panie od tchórzostwa.
Wybaw nas Panie od rozpaczy i bólu.
Wybaw nas Panie od szaleństwa.
Wybaw nas Panie od słabej woli.
Wybaw nas Panie od zdrady ideałów.
Wybaw nas Panie od utraty rodzin i bliskich.
Wybaw nas Panie od egoizmu.
Wybaw nas Panie od utraty człowieczeństwa.
Wybaw nas Panie od utraty męstwa.
Wybaw nas Panie od ślepego gniewu.
Wybaw nas Panie od dnia bez słońca.
Wybaw nas Panie od utraty wiary.
Wybaw nas Panie od wiecznego potępienia.
Wybaw nas Panie od zniewolenia.
Wybaw nas Panie od zapomnienia.

środa, 25 czerwca 2014

Kartka z Powstania Warszawskiego

W dalszym ciągu trwa publikacja prac pokonkursowych, Kartka z Powstania Warszawskiego. Poniżej pojawi się praca kolejnej z finalistek, Olgi Stankiewicz, która w konkursie przyjęła powstańczy pseudonim, Urszula.

 27 sierpnia 1944       

Znaleźliśmy wczoraj Jędrka. Leżał pod jednym ze spalonych budynków, chyba nie miał już sił iść dalej i po prostu padł gdzie stał. Jego Anka strasznie płakała w nocy, do teraz mi się ten lament po uszach tłucze…

Ciągle staram się sobie wszystko tłumaczyć. Oto czasy, w których zwątpić można we wszystko, nawet w śmierć. Zastanawiam się czy kiedyś wojna się skończy. Śmieszna myśl, pewno, że się skończy! O ile my nie skończymy się wcześniej.

wtorek, 24 czerwca 2014

Życie odmierzane

Życie odmierzane:

- migawką aparatu;
- spojrzeniem modelki;
- stronami książek;
- słowem przelanym na papier;
- ruchomymi obrazami;
- mnogością nut dotykających duszy;
- czy wreszcie wrażeniami i odczuciami, których czasem nie wytrzymuje męskie serce...

Jednym słowem, artystyczne życie...

niedziela, 22 czerwca 2014

Kartka z Powstania Warszawskiego



Krótki, ale jakże wymowny tekst. Jego autorką jest piętnastoletnia Weronika Głowacz. To był mój cichy faworyt w Konkursie literackim, Kartka z Powstania Warszawskiego.

„24 sierpnia 1944r.

Dwadzieścia cztery dni... Dwadzieścia cztery dni powstania... Wydaje mi się, jakby w jednej chwili cała Warszawa złożyła się jak domek z kart. Wokół znajdują się barykady. Gdzieś ktoś krzyczy: Ognia!... W pewnym momencie słyszę dobrze znane mi słowa: Bombardują... Co znów bombardują? Czy zbombardowany szpital, kamienice, domy im nie wystarczą? Dlaczego wciąż chcą więcej i więcej? Nie wiem... Idę wolnym krokiem ulicą Marszałkowską. Jeszcze tylko kilka kroków, zakręt i... piwnica... Ciemna piwnica, w której urywa się cała rodzina... Moja rodzina... Ukrywa się przed kolejnymi nalotami, które zdarzają się kilka razy w ciągu dnia. Jeszcze żyją, ale... Czy dożyją końca powstania? To pytanie zadaję sobie każdego dnia. Dzisiaj wracając do domu widziałam dziewczynkę. Miała sukienkę w kwiatki i blond włosy splecione w dwa niesforne warkoczyki. Wyglądała na dziesięć, może jedenaście lat. Stała na rogu ulicy i śpiewała. Śpiewała „Warszawo ma...”... Miała piękny głos. Stanęłam na chwilę, aby posłuchać. Wokół mnie wciąż biegali powstańcy, którzy strzelali i krzyczeli. Ta mała istotka walczyła piosenką...

Mata Hari - Kobieta fatalna

Jak opowiedzieć to, co zostało już opowiedziane? Jak napisać historię kobiety, której losem rządził przypadek, bo gdyby nie romans z dyrektorem szkoły kto wie, czy blisko dwie dekady później stanęłaby przed plutonem egzekucyjnym? Czy jednak jej życie potoczyłoby się zupełnie innym torem, czy też w efekcie innych wypadków ten sam pluton by jej nie ominął?
Margareta Gertruda Zelle, znana w historii, jako Mata Hari urodziła się 7 sierpnia 1876 roku w Leeuwarden. Do 1891 roku zapewne wiodła beztroskie i pełne przepychu życie, gdyż jej ojciec był biznesmenem. Jednak właśnie ten rok musiał stać się dla niej przełomowym, gdyż dotknęła ją zarówno śmierć matki, jak i bankructwo ojca.
Już od lat młodzieńczych nie stroniła od przygód i życia pozbawionego ryzyka. Jednak epoka wiktoriańska nie była łaskawa dla kobiet samotnych, niewykształconych, a taką bez wątpienia była Zelle. Co prawda ukończyła studium nauczycielskie, ale po oskarżeniu o romans z dyrektorem szkoły i wydaleniu z niej jej edukacja nagle dobiegła końca.
Jedynym rozwiązaniem było szybkie znalezienie męża z odpowiednim posagiem. Bardzo pomocne ku temu były publikowane w prasie anonse towarzyskie, które pozwalały złowić odpowiednią partię. I taka wkrótce pojawiła się w osobie starszego od niej o dwadzieścia lat oficera marynarki, Rudolfa MacLeoda.

sobota, 21 czerwca 2014

Kartka z Powstania Warszawskiego

Zdając się na wybór losowy przed nami praca, która nie pojawiła się w ścisłym finale. Jej autorką jest Agnieszka Szumiela, która w konkursie przyjęła powstańczy pseudonim Stokrotka. Dajcie się ponieść jej opowieści…

Warszawa, dn 01. 09. 1944r.

Kochana Ciociu!


 
Piszę do Ciebie z powstańczej Warszawy, w rocznicę dnia, który zmienił mnie i bieg mojego życia. Tak wiele się wydarzyło przez te wszystkie lata, trudno uwierzyć, że czas tak szybko minął. Zaledwie pięć lat wstecz, jako absolwentka Uniwersytetu Medycznego w Paryżu wierzyłam, że wszystko, co najpiękniejsze dopiero przede mną. Kiedy spotkałam Antoniego czułam, że los się do mnie uśmiecha, to musiało być przeznaczenie byśmy trafili właśnie na siebie.
Pamiętam i mam cały czas przed oczami, jak namawiałaś mnie, żeby przyjąć propozycję profesora, dzięki której miałabym możliwość pracować w najlepszej klinice we Francji. Antoni, jako wybitny adwokat również nie miałby problemu z założeniem własnej kancelarii, gdyż pozytywne recenzje na temat jego działań sięgały znacznie dalej niż granice Polski.
Właśnie do rodzimego kraju udaliśmy się by zawrzeć związek małżeński i tu wychowywać potomstwo. Mimo szerokich możliwości we Francji pragnęliśmy żyć w narodzie przodków. W sierpniu 1939 przyjechaliśmy do Krakowa, rodzinnego miasta Antoniego, a 1 września mieliśmy stanąć przed obliczem Boga i ślubować miłość i wierność, póki nas śmierć nie rozdzieli.

piątek, 20 czerwca 2014

Kartka z Powstania Warszawskiego

Druga z finalistek Konkursu literackiego, Kartka z Powstania Warszawskiego. Tym razem jest to praca najmłodszej uczestniczki konkursu, piętnastoletniej Alicji Bassek, która przyjęła powstańczy pseudonim, Kruk.

Nie mogę zasnąć. Podłoga jest strasznie twarda, a w kącie jakaś kobieta uspokaja swoją córeczkę. Dziewczynka szlocha. Podobno wraz z matką przeszły piekło podczas bombardowania. Jestem pewna, że to prawda. Każdy z nas je teraz przechodzi. Wzdrygam się, gdy znów słyszę odgłosy wybuchów. To kolejny powód niedający mi zasnąć. Wybuchy i strzały są teraz głosami Warszawy. Walczącej Warszawy. Staram się zapaść w sen licząc owce. Nie pomaga. Co noc przechodzę ten sam koszmar. Bezskuteczne próby i kilka godzin niespokojnego snu to norma. Przez moje zmęczenie można by sądzić, że zadanie, które mi powierzono jest zbyt trudne. Przecież piętnaście lat to bardzo mało. Jednak cieszę się, że mogę pomagać innym i wywoływać uśmiech na twarzach ludzi. Każdy uśmiech podnosi na duchu, o czym doskonale wiem. Jednak roznoszenie pakunków jest bardzo odpowiedzialne i niebezpieczne. Moja przyjaciółka została zastrzelona… właśnie, gdy niosła opatrunki. Sama myśl o niej sprawiła mi ból i wywołała łzy. Otarłam je wierzchem rękawa. Wiem jednak, że każdy kogoś stracił. Z dumą myślę o ludziach, którzy walczą w pierwszej linii i żałuję, że nie mogę im pomóc. Z tą myślą w głowie zapadłam w usiany koszmarami sen.

środa, 18 czerwca 2014

Kartka z Powstania Warszawskiego

Tym razem losowo wybrana praca, która nie weszła do ścisłego finału Konkursu literackiego, Kartka z Powstania Warszawskiego. Jej autorką jest Marlena Stachowicz, która przyjęła powstańczy pseudonim – Tosia
Zapraszam do lektury, zarówno w Jej imieniu, jak też własnym. 

Kochany Stasiu,

Rozpoczął się właśnie drugi miesiąc naszej walki. Bez Ciebie czuję się taka samotna. Właściwie nie wiem, czemu do Ciebie postanowiłam napisać. Przecież i tak nie otrzymasz tego listu. To dziwne. Od kilkunastu dni nie ma Cię już na tym świecie, a ja wciąż czuje Twoje usta na moich, Twoją dłoń w swojej i Twój zapach. Wciąż czuję jak zakładasz mi obrączkę na palec... Tylko to mi po Tobie zostało – cudowne wspomnienia naszego krótkiego małżeństwa i ślubna obrączka. Mam wrażenie jakbyśmy poznali się ledwie wczoraj, a minęło już kilka lat.
Stasiu... Bez Ciebie jestem strasznie samotna. Walczę tak jak Ci obiecałam, o to przecież mnie prosiłeś w ostatnich chwilach swojego życia. Ale, kiedy słyszę nadlatujące bombowce, dźwięk czołgów czy krzyki Niemców, mój wewnętrzny głos krzyczy: „Tutaj jestem, znajdźcie mnie” I po cichu mam nadzieję, że już wkrótce się spotkamy, a ty powiesz „Czekałem na Ciebie”. Jednak znów przypominam sobie Twoje słowa i wiem, że chcę żyć... 

Elżbieta Zawacka – Kobieta ze spadochronem

Biorąc pod uwagę fakt, że wczoraj przypadła 105 rocznica urodzin tej niezwykłej kobiety warto sięgnąć po tekst, który jakiś czas temu dane mi było napisać.
Nie jest znana tak naprawdę geneza powstania zwrotu – cichociemny. Przyjmuje się kilka wersji, dzięki którym słowo to weszło na dobre do użycia potocznego. Jedno jest pewne, zwrotem tym określa się specjalnie przeszkolonych skoczków AK, którzy byli przerzucani z Wielkiej Brytanii na ziemie okupowanej Polski. 
I co równie ważne, w okresie wojny można było wyróżnić dwie kobiety, dwie niezwykłe Polki, które w wyjątkowy sposób zapisały się na kartach historii Polski. Pierwszą z nich była Krystyna Skarbek, agentka wywiadu brytyjskiego i właśnie Elżbieta Zawacka, jedyna kobieta wśród 316 cichociemnych, którzy zostali przerzuceni do Polski. 
Zdjęcie z 1943 roku przedstawia piękną, subtelną kobietę, która w tamtym okresie miała już za sobą liczne dokonania w konspiracji, przede wszystkim, jako kurierka. Żeński odpowiednik Jana Nowaka Jeziorańskiego, a może Jana Karskiego. Do kwietnia 1942 roku miała ponad sto przekroczeń różnych granic, później straciła już rachubę, jak dużo tego było. W tym samym, wspomnianym już, 1943 roku miały miejsce dwa ważne dla niej wydarzenia.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Kartka z Powstania Warszawskiego

Tym razem praca, która nie weszła do ścisłego finału. Jej autorką jest Agata Szumiela, która w Konkursie literackim Kartka z Powstania Warszawskiego przyjęła pseudonim powstańczy, Akacja. Zapraszam do lektury.

1 sierpień 1944r. Godz. 16.30


Ciepło ognia przyjemnie łaskotało dłonie, iskry tańczyły nad płytami kuchennymi wybijając się w górę niczym fontanna, a melodia przez niewydawana hipnotyzowała. Starałam się chłonąć całą sobą ten czas, by później z każdym detalem odtwarzać go w pamięci-od wybuchu wojny życie stało się przetrwaniem, walką o byt. Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem siedzieliśmy przy piecyku, gaworząc wesoło na wszystkie możliwe tematy. Z zamyślenia, na które sobie nigdy nie pozwalam przez wzgląd na moje młodsze rodzeństwo, wyrwał mnie krzyk mamy: „Maniu, na litość boską! Placki się przypalają!”. Dzięki zmieszaniu wody, mąki i jajek powstaje ciasto, które pięknie zrumienione na piecu węglowym jest rarytasem i prawdziwą poezją dla naszych wychudzonych brzuchów. Nie ma mowy o marnowaniu pokarmu, gdybym je spaliła, właśnie takie byśmy jedli.

niedziela, 15 czerwca 2014

Kartka z Powstania Warszawskiego

Pracą, która wygrała Konkurs literacki Kartka z Powstania Warszawskiego otwieram pewien cykl dotykający Powstania Warszawskiego, w którym znajdzie się wszystko to, co jego dotyka, tak mojego autorstwa, jak też w tym przypadku osób, które udostępnią mi swoje prace do publikacji.

Autorką poniższej pracy jest Joanna Hałuszkiewicz, która w trakcie Konkursu przybrała pseudonim powstańczy, "Kania".

Alku, mimo że mam już 15 lat, trudno mi pogodzić się z tym, nie ma Ciebie z nami… Zniknąłeś po śmierci taty bez słowa. Gdybyś został, mama nie musiałaby wyjeżdżać z Warszawy. Wiem, że ona gotuje najlepiej na świecie, ale wolałabym, żeby gotowała dla nas a nie dla obcych… Gdybyś był tutaj, na pewno zadbałbyś o nas obie i mama nie musiałaby pracować. A tak zostałam sama… Może niezupełnie, bo zaopiekowała się mną pani Szymulska i dzięki temu mam ciepły kąt do odrabiania lekcji, no i mam, co jeść. W zamian przygrywam do rytmiki przedszkolakom. Lubię to, ale chciałabym być traktowana jak dorosła, a nie jak dziecko…
Cztery dni temu chciałam pomóc w sprzątaniu przedszkolnej izby. Nigdy nie widziałam, by ktoś odsuwał dywan i zamiatał pod nim, więc stwierdziłam, że najwyższa pora na to. Niepotrzebnie tylko otwierałam tę klapę w podłodze. Właśnie potem zrozumiałam, że oni wszyscy myślą, że jestem dzieckiem. Pod osłoną nocy wynosili stamtąd broń w zupełnie inne miejsce, a przecież ja wiem, że zaczęła się walka… Wiem, że są rzeczy, o których nie można mówić nikomu…