Welcome To Netflix

wtorek, 12 sierpnia 2014

Zamknięty rozdział... 63 dni powstania

Nigdy nie byłem i będę historykiem, daleko mi do tego, jednak dwa eposy z II wojny światowej szczególnie są mi bliskie, działalność Wydzielonego Oddziału Wojska Polskiego majora Hubala i Powstanie Warszawskie.
Zastanawiam się, jak wielu z Was w jakiś sposób odebrało osobiście obchody 60 rocznicy wybuchu powstania, czy miało to dla Was jakieś znaczenie, czy cykl Powstańcy lub Radio Błyskawica, choć na chwilę przykuł Waszą uwagę?
Zajmują nas rzeczy błahe, nieistotne, banały, dyrdymały, ktoś może powiedzieć, Warszawa to prawie Twoje miasto, nie myli się w tym stwierdzeniu, tu się uczyłem, tu przez kilka lat pracowałem, ale Warszawa to również stolica Twojego kraju i jej historia nie powinna być Ci obojętna, mam rację, czy się mylę?
Wciąż jestem, jak pusty dzban i jeszcze sporo upłynie czasu zanim napełni go Twoje lub jej pragnienie, czekam na to, lecz jednocześnie słuchając tych ludzi, którzy wtedy byli na ogół w Twoim wieku, ludzie mający tyle lat, co ja, na ogół stanowili już wyższą kadrę, co nie oznacza, że jestem dziadkiem, byłem i jestem dumny, iż jestem Polakiem. Żaden inny kraj nie może poszczycić się tak sławetną historią, prawdą jest to, iż trudną, bolesną i ciężką, ale piękną...
Jednak świadomość, iż tylko, co szósty ankietowany znał datę jego rozpoczęcia nie napawa mnie dumą, a jest to historia najnowsza, nie tak nowa, jak rok 1956, 1970, 1980 i lata późniejsze, ale historia, o którą się jeszcze ocieramy. Dla mnie, jako Polaka ważne jest, iż ta okrągła rocznica została podkreślona w tak piękny, wyrazisty, jedyny w swoim rodzaju sposób, echo powstania dotarło po raz pierwszy pokazane w sposób dobry za Ocean, a także za zachodnią granicę...
Zacznijmy wychodzić do ludzi i dzielić się z nimi sobą, nie możemy zmienić całego świata, możemy zmieniać świat wokół nas, a gdy zacznie robić to coraz więcej osób z czasem zacznie zmieniać się również Świat, trzy lata temu pisząc Internetową celę nie zdawałem sobie sprawy, iż w jakiś sposób moje słowa będę prorocze, co niestety nie napawa mnie dumą:
 

Kilka lat temu miasto dotknęła straszna tragedia, kiedy na zawsze pożegnaliśmy nasze ukochane „wieże”, a każdy następny dzień był już zupełnie inny. Chociaż staliśmy się mocniejsi i bardzo zbliżyliśmy się do siebie, to jednak zapanowała dziwna psychoza. Chęć zemsty zawładnęła całym państwem. W tamtym okresie cały świat nam współczuł, przesyłał kondolencje, cieszył się z nami z każdej odnalezionej żywej osoby. Choć takich szczęśliwców było tylko kilku.
Odbudowaliśmy nasze „wieże” i choć nie były już tak wysokie, jak wtedy, to jednak robiły wrażenie. Wkrótce przylgnęła do nich nazwa „Mauzoleum”, a na wielkim placu, na wielkich marmurowych płytach, tak, jak nastąpiło to po wielkiej wojnie ojczyźnianej, wyryto nazwiska tych, którzy w ten „czarny wtorek” nie wrócili już z pracy do swoich domów.
Tysiące agentów, dziesiątki tysięcy żołnierzy prowadziło śledztwo, później zakrojoną na wielką skalę akcję odwetową. Świat ogarnęła panika, wszyscy żyli w transie, zrzucane bomby, wystrzeliwane rakiety zabiły tysiące ludzi, a jednak łaknęliśmy krwi, wciąż było nam mało. My bombardowaliśmy, oni zastawiali pułapki, wysadzali budynki, zostawiali na ulicach samochody pełne materiałów wybuchowych. Krew lała się strumieniami, a Antychryst nadal się ukrywał, nikt go nie widział, a wszyscy go słuchali. Przybierał różne maski, różne twarze, nawet najnowsza technologia nie mogła nam pomóc.
Świat podzielił się na dwie części. Trwała „święta wojna”.

Dlaczego o tym wspominam? Dzięki filmowi dokumentalnemu wyprodukowanemu przez telewizję CNN o powstaniu, film był dużym wydarzeniem kulturalnym bardzo nagłaśnianym przez media, prawie każdy Amerykanin dowiedział się, iż w Warszawie roku pańskiego 1944 każdego dnia ginęło tylu ludzi ilu zginęło w zamachach na WTC. I to przesłanie było tu bardzo ważne i istotne, to pełna świadomość tego, co jest już historią, ale historią nie tylko mieszkańca Starówki lub Woli, ale także Gdańska, Łodzi, Poznania, czy Krakowa.
W przerwie na pisanie listów motywacyjnych uświadomiłem sobie, że warto i należy się tym z Wami podzielić, abyście, abyśmy, ja również, choć może w mniejszym stopniu zaczęli zwracać szerszą uwagę na otaczający nas świat, ten najbliższy, na problemy i potrzeby kolegi lub koleżanki z ławki, ze szkoły, z uczelni, abyśmy stawali się lepsi, wrażliwsi, abyśmy potrafili wyciągnąć dłoń ku potrzebującemu, abyśmy potrafili sięgać dalej, po książkę, po film, po sztukę i aby wkrótce nie przesłonił nam świata na zawsze monitor komputera, laptop, gra, czy film DVD...    
 
Rok 2004.
Grafika - lomzynskie24.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Literacka przestrzeń również w drugim blogu.