Welcome To Netflix

niedziela, 20 sierpnia 2017

#americandream2003 No. 4

Ostatnio odnalazłem zestaw tekstów publikowanych przed laty w blogu w Mieście Plusa w trakcie mojego pobytu w USA w latach 2002 - 2003.
Stąd spontaniczna koncepcja tego graficznego cyklu. Poza polskimi znakami publikuję bez zmian.

Magia wschodu Słońca

czyli dlaczego warto cieszyć się życiem..!

W tamtym momencie, dwa dni wcześniej o poranku miałem wszystko ułożone. Teraz, w zimny, a może wręcz mroźny, środowy wieczór muszę zacząć od początku. Te wszystkie dobre słowa gdzieś uleciały. Lecz może przynajmniej część z nich uda mi się odnaleźć.
Ja w drodze powrotnej do domu, z Boise do Sun Valley, siostra z chłopakiem obrali kierunek Hawaje. Automatyczna skrzynia tak bardzo człowieka rozleniwia, droga w sumie również. Prosta aż po horyzont i tylko dwa zakręty! Zjazd z 84 międzystanowej na drogę 20 na wschód i drugie skrzyżowanie, ku Sun Valley na drogę 75.
Właśnie jadąc na wschód pożyczoną KIA dane mi było oglądać narodziny dnia, wschód słońca 7:47. Wielka, olbrzymia tarcza, która już pół godziny później świeciła, jak w samo południe. Choć powietrze o tej godzinie jest jeszcze mroźne, jednak jest pięknie.
Wschody słońca oglądane w sierpniu w trakcie pielgrzymek na Jasną Górę, wschody tego samego słońca w trakcie powrotu z nocnej zmiany do domu, czy może czasem w piękny, zimowy, styczniowy poranek na poligonie w Orzyszu.
Niby nic wielkiego, ot wschodzi i zachodzi słońce, ale z każdym początkiem dnia czasem zastanawiam się - Panie dajesz mi nowy dzień, czy potrafię wykorzystać go w sposób dobry, czy każdy z poprzednich przeżyłem tak, aby go nie zmarnować.
Fakt, zbyt wiele wschodów słońca przeszło mi koło nosa. Zbyt wiele słodko przespałem, jednak mam wrażenie, że kroczę dobrą drogą. Nie wiem, dokąd mnie prowadzi i w efekcie zaprowadzi, ale każde doświadczenie, nawet to przykre i bolesne, przynosi nowe, jeszcze lepsze doznania.
Być tu i teraz, w tym pięknym miejscu, kiedy sarny i młode rogacze w poszukiwaniu pożywienia podchodzą na wyciągniecie ręki, być tu ze świadomością, że człowiek, choć może nie zbija kokosów w tej Ameryce, gdyż ma tylko jeden etat, jednak nikt tu nie patrzy na statystyki, nie ma ciągłego napięcia i zagrożenia, że może jutro mnie zwolnią. Zbyt często to przechodziłem i tylko raz faktycznie dałem ku temu powód, aby nie wiedzieć, co się w takiej chwili czuje.
124 dni, kiedy może raz, dwa, a może trzy byłem wściekły na kogoś, ktoś wkurzył mnie maksymalnie, a może stało się coś innego. Jednak ja nie gniewam się dłużej, niż pół godziny. Taką mam naturę. A tak uśmiech wypełnia moje serce i duszę. Jak siostra zauważyła, powrót do normalności może być trudny? Mam jednak nadzieję, ze to, co zyskałem przez ten czas uda mi się utrzymać również tam, w kraju. Mam dwa tygodnie, aby się do tego przygotować.
Być może powrócę w grudniu ze świadomością, że zyskałem już pewne doświadczenie w wielu sprawach, a co także ważne szacunek i uznanie pewnej grupy ludzi. A to się liczy, jak powiedział kiedyś kolega, Doktor jest tylko Dobrym Człowiekiem. Czy można pragnąć czegoś więcej?
Tak, chce zobaczyć kolejny wschód Słońca...!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Literacka przestrzeń również w drugim blogu.