46 stron to prawie 50 i choć wszyscy wiemy, że „prawie” bezsprzecznie robi różnicę to jakkolwiek spojrzeć i tak jest dobrze. Bo te 46 stron wystarczyło, aby polubić Sonię, poczuć się zaintrygowanym historią mającą swój początek w Boże Narodzenie, a przy tym uświadomić sobie, że ta zimowa opowieść nie bez powodu może stać się wyjątkowa.
O autorce nie wiadomo zbyt wiele, ale jak to czasem bywa nic nie mówiące debiuty mogę stać się nagle wielkiego formatu wydarzeniem. Czasem z prostych słów wieszcz potrafi upleść zaczarowaną opowieść, gdzie kamienice, krypty kościelne i zamki stare. Tutaj, jak karta z Tarota na drodze stanie Archeolog i choć nie zapała do Soni sympatią z pierwszego podejścia drugie może mieć zupełnie inne odniesienie.
Cieszę się już tą prozą, bawię się słowami, zaintrygowany dalszego oczekując rozwoju wypadków umyślnego pod zamek posyłam, by nie tracić chwili, gdy Sonia z wampirem się mierzy, choć nie horror to i nie księga diabelska również, choć Czarownica, zołza ruda, może zmylić również twoje oko.
Ja dam jej szansę i do lektury wrócę...
http://koominek.blogspot.com - siedemdziesiąt dziewięć tematycznych szufladek i zapewne na nich się nie skończy,
zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...
zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Literacka przestrzeń również w drugim blogu.