Welcome To Netflix

wtorek, 30 czerwca 2015

Ostatni dzwonek...


Niespełna dwa dni zostały, aby podzielić się z nami swoją pracą 
w Konkursie literackim - Kartka z podróży
Na prace czekamy do 2 lipca włącznie (szczegóły w załączonym linku). 
Do twórczych zmagań zapraszam w imieniu Wioli, jak też własnym. 

I jako ciekawostkę mogę dodać, że waga Nagrody głównej na załączonym obrazku to prawie 7,5 kg doskonałej literatury. (Dwa wyróżniania ważą rzecz jasna troszkę mniej). Ostatnio dzwonek (choć już wakacje), aby chwycić za pióro i zmierzyć się ze swoją historią!

Telefon (2003)

Będąc w Nowym Jorku nie mogłem odmówić sobie tej szczególnej przyjemności wybrania się na film kręcony w Nowym Jorku, którego akcja rozgrywa się rzecz jasna w Nowym Jorku. Konkretnym miejscem akcji jest budka telefoniczna na 53 ulicy, od której wszystko się zaczyna i na której się kończy.
Nowy Jork, 12 milionów ludzi, 22 miliony telefonów, 1 bilion połączeń dziennie i przypadek sprawia, że pewien telefon odbiera Stu. A może nie jest to przypadek? Może ktoś bacznie obserwuje młodego człowieka, aby później go upokorzyć, aby zmusić go do swoistej, jedynej w swoim rodzaju spowiedzi.
Budka telefoniczna, a co za tym idzie najdłuższa rozmowa telefoniczna w historii kina. Taką właśnie koncepcję ma najnowszy thriller Joela Schumachera, twórcy Linii życia, Klienta, Czasu zabijania, filmów, o których nic więcej nie trzeba mówić. W roli głównej wystąpił Colin Farrell znany widzom z filmów Wojna Harta, Raport mniejszości, czy też, Daredevil.
I nie jest to jakaś tam rozmowa telefoniczna. Z prostej, banalnej wymiany poglądów przemienia się w dramat człowieka, jednostki, która zakpiła, która kpiła z wielu. Może nie kpiła, ale nie była fair prowadząc różne, naciągane interesy.
Spoty reklamowe do filmu pojawiły się w tym szczególnym momencie, gdy w Stanach budził strach i przerażenie, terroryzował okolice Waszyngtonu prawdziwy snajper. Ten, który zabijał bez powodu. Jakiś czas później na długo zniknęły z ekranów kin.

Córka prezydenta (2004)

Pierwsza Córka na gigancie!

Uświadomiłem sobie, iż nie można do wszystkich filmów podchodzić w ten sam, konkretny sposób. W pewnych wypadkach wymagane jest odstępstwo od reguły i spojrzenie przez różowe okulary. Jednocześnie czasem warto się zreflektować, co też czynię w stosunku do Chasing Liberty.
Z tego też powodu sięgam ponownie po kartkę i długopis, by pokazać w zupełnie inny sposób własne odczucia i przemyślenia. Komedie romantyczne rządzą się zupełnie innymi prawami, niż duże produkcje epickie, filmy psychologiczne, thrillery. Tu ważny jest przede wszystkim uśmiech, dobra zabawa, ciekawy, niebanalny pomysł.
Kiedy kolejna randka legnie w gruzach, gdyż w restauracji zasadniczo znajduje się więcej agentów, niż amatorów dobrych dań i wytrawnych win, Anna przeprowadza poważną rozmowę z ojcem. Wśród innych ojców wyróżnia go przede wszystkim fakt, iż jest Prezydentem Stanów Zjednoczonych. A to jak wiemy, to daje mu znacznie szersze pole do popisu.
W efekcie, ku swej radości Anna dowiaduje się, iż jej towarzystwem w podróży do Europy będzie jedynie dwójka agentów. Co nie do końca jest prawdą. I tu pojawia się drugi, równie interesujący wątek, jak ten, wokół którego wszystko się kręci.

Ze starych kartek...

Dzień, który właściwie się rozpoczyna. Zaczęła się jego druga godzina, poniedziałek był koszmarny, gdyż nie wiedziałem, co myśli i czuje. Krótka rozmowa sprawiła, iż uspokoiło się moje serce, oddech, świadomość, która została mi dana jest wyjątkowa...
Planuję wraz z przeprowadzką, wraz z wyprowadzeniem się z domu zacząć zupełnie nowe, lepsze, ciekawsze życie. Czy ucieknę od pisania? Nie sądzę, od niego nie można uciec, ono było, jest i sądzę, iż będzie obecne do końca mego życia.. Nie jest to jedynie pisanie, to coś więcej, (strona, na której jesteś powinna być tego dowodem). Jednak nikomu i niczego nie muszę udowadniać. Nie oto tu chodzi. Dobrze czuję się w prozie, poezja ostatnio nabiera zupełnie nowego kształtu. I te bezcenne dary. Bez nich, bez Niej, nie stałoby się to, co dzieje się wokół mnie, co dzieje się we mnie.

(...) co czuje serce gdy kogoś kocha,
miłością czystą, pełną, widoczną tylko
przez trzecie oko?

Jako piętnastolatek poszukiwałem pytania, czym jest miłość? I jak mówić kocham, nie używając tego słowa, to kochani niebywała sztuka. Teraz pada ono z moich ust ze świadomością, iż jego wartość, właściwie, czym jest? Jego wartość, nie jest bezwartościowa, jak to swego czasu namieszał złośliwy chochlik, jego wartość jest bezcenna.
Wartość, której oszacować nie można, przypisać jej waluty, koloru, papieru. Wartość, którą jednie czuje Twoje, moje, a przede wszystkim Jej serce. Strzała Amora w serduszku, obrazek znany od zawsze, prosty, czytelny symbol...

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Underworld XLVI

XLVI

chwila prawdy
już blisko

wszystko wokół
krwią pokryte

tętent kopyt
w uszach dudni

bitwa gaśnie
nad urwiskiem..


- # -- # --- # -- # -

Jaka zaś bitwa rozgrywa się w Twoim sercu, powiedź, potrafisz...

piątek, 26 czerwca 2015

Warszawo ma...

Obok kramu, stoiska z książkami nie potrafię przejść obojętnie. Nie zawsze coś kupię, ale lubię spojrzeć po grzbietach książek, przyjrzeć się ich różnorodności... Podobnie było również dziś... kilka stołów z książkami i wśród nich ten właśnie mały tomik wierszy wydany przez Wydawnictwo SPORT i TURYSTYKA w 1986 roku w jego drugim wydaniu - Klękam przed Tobą WARSZAWO.

71 utworów poetów znanych i tych mniej znanych, również prace autorów anonimowych. Mieszkam w Katowicach, pochodzę z Mazowsza, nie pamiętam od jak dawna, ale wojenny los stolicy był mi bardzo bliski... Warszawo ma... dziś te słowa towarzyszyły mi przez cały dzień... za niespełna miesiąc będziemy obchodzili 71 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego...
Stąd wracam też często do koncertu pieśni powstańczych, który odbył się w Warszawie w minionym roku w 70 rocznicę... Warszawo ma...

czwartek, 25 czerwca 2015

2009

2009 - to już sześć lat, a jakby to było wczoraj.
Kiedyś czerpiąc przyjemność ze słuchania tego utworu 

i oglądania tego clipu napisałem wiersz.. 
choć muszę go poszukać...

Traktat o radości...

paradoksalnie, daleko mi do tego stanu w tej właśnie chwili, a jednak umieć się cieszyć to prawdziwy dar, umieć się cieszyć z drobiazgów..

umieć dzięki nim radować serce swoje, umieć dzięki nim śmiać się do łez, to prawdziwy, jedyny w swoim rodzaju dar..

bo tylko umiejąc się cieszyć i radować rzeczami małymi, nawet mało istotnymi, w sposób pełny, z czasem dostrzeżemy ich wielkość..

wtedy właśnie uśmiech na znaczenie dłużej zagości na Twoich ustach.

Paulina Młynarska & Beata Sabała-Zielińska - Zakopane odkopane

Zakopane, które znamy, cenimy, kochamy, do którego wracamy co jakiś czas, choć mnie tam dawno już nie było, a jednak. Polska mekka turystyczna, polskie ludowe góralskie zagłębie, miasto, o którym tak naprawdę nie wiemy zbyt wiele, a jego historia, rozwój i kultura, to tematy i zjawiska, obok których w prosty sposób nie da się przejść obojętnie.
To opracowanie, bo nie przewodnik z prawdziwego zdarzenia jest wyjątkową kopalnią wiedzy praktycznej, odkrywając przed czytelnikiem tak wiele zjawisk i informacji, iż czasem trudno wyjść nam z podziwu, że to tu, w Polsce, na Podhalu. A jednak. Ja wciąż daleki jestem do końca tej interesującej lektury i to nie dlatego, że nie jest tego godna. Wprost przeciwnie, czytam jednak fragmentami, rozdziałami, nie śpiesząc się, sięgając po Zakopane odkopane kiedy mi tylko na to czas pozwala.
Autorki – Paulina Młynarska i Beata Sabała-Zielińska – wykonały wyjątkowo piękną robotę. Obie blisko, wręcz bardzo blisko związane z tym miastem opowiedziały o nim w formie reportażu bogato ilustrowanego pięknymi zdjęciami czarując słowem, urzekając myślą, zaskakując co jakiś czas informacją. Książka jest najbardziej aktualnym kompendium wiedzy na temat miasta Zakopane z dodanymi finalnie informacjami praktycznymi, w tym telefonami i adresami, miejsc i obiektów przydatnych z zwiedzaniu zarówno miasta, jak i pięknych polskich Tatr.
Polecam!

Paulina Młynarska & Beata Sabała-Zielińska, Zakopane odkopane, Wydawnictwo Pascal, Bielsko-Biała 2013
 
Więcej o książce na Lubimyczytac.pl

Purpurowe rzeki (2000)

Znana bardzo dobrze twarz tym razem w zupełnie innym wcieleniu. Był nurkiem, Sprzątaczem, Leonem, zwariowanym dworzaninem w równie zwariowanym (dla niego, oczywiście) współczesnym świecie.
Tym razem Jean Reno, bo o nim mowa, musi się zmierzyć z tajemniczą zagadką prowadząc śledztwo w dziwnym, mrocznym miejscu, w murach pewnej uczelni. Gdzieś tam zaległo się zło, które przybiera zaiste bardzo dziwne oblicza, gdzieś tam policjant-legenda musi się zmierzyć z własnym lękiem (do psów!), ze zmową milczenia patrząc w oczy ludzi, zbyt mocno podobnych do upiorów...
Gdzieś tam może mu pomóc być może tylko zrządzenie losu, może piękna kobieta, a może nieznany mu zupełnie policjant-porażka (Vincent Cassel), który prowadzi również swoje śledztwo, z pozoru proste i banalne, jednak z czasem to, co proste i banalne stanie się skomplikowane, groźne i tajemnicze, wtedy jedynie trzeba będzie się zdać na łut szczęścia, może pomoc otoczenia, a może również zatknąć się gliniarzem-legendą na drugim końcu Francji, aby rozwiązać swoją zagadką...
Po dwóch nitkach do jednego kłębka, można by powiedzieć, fakt, to prawda. Purpurowe rzeki, przewrotny thriller, osadzony w klimacie Siedem i Milczenia owiec, powstał na podstawie książki Jean-Christophe’a Grange’a pod tym samym tytułem (Les Rivieres pourpres). Twórca filmu znany jest z kontrowersyjnego obrazu Zabójca, a także powstałej wcześniej Nienawiści.
Klimat filmu dopełniają zdjęcia robione w alpejskich plenerach, wśród gór, lasów, przełęczy i lodowców, umiejętnie zmontowane z dobrze skrojonym podkładem muzycznym. Film dostępny na video, jednak znacznie lepiej ogląda się go w sali kinowej.

środa, 24 czerwca 2015

Southpaw - Original Motion Picture Soundtrack

Sony Classical ma zaszczyt zaprezentować ścieżkę dźwiękową filmu Southpaw, autorstwa Jamesa Hornera. Dzięki porywającemu występowi w Southpaw Jake Gyllenhaal jest jednym z faworytów spekulacji oscarowych 2016 r. Za ścieżkę dźwiękową i utwór promujący film odpowiada jeden z najpopularniejszych współczesnych muzyków – Eminem.
Billy Hope ciężką pracą osiągnął wszystko, czego można oczekiwać od życia. Ma piękną i kochającą żonę (McAdams), uroczą córkę i wielkie osiągnięcia na ringu. Choć wydaje się to niemożliwe, w ciągu jednego dnia traci wszystko. Billy sięga dna, a jedynym sposobem, by się od niego odbić, jest rozpoczęcie wszystkiego od nowa. Wsparcie znajduje na sali treningowej prowadzonej przez emerytowanego pięściarza i trenera najtwardszych bokserów amatorów (zdobywca Oscara Forest Whitaker). Dzięki jego wsparciu, Billy rozpoczyna największą walkę swojego życia, która ma przynieść mu odkupienie i zwrócić zaufanie bliskich. Najważniejsze stracie odbędzie się jednak poza ringiem.

Jądro Ziemi (2003)

Anomalie pogodowe, dziwne, w prosty sposób niewytłumaczalne zjawiska, kumulacja, czasem bardzo dużej energii w jednym miejscu. Tej, która przyszła gdzieś z daleka, może z Kosmosu, a może ze środka samego rdzenia Matki Ziemi. Skutki tego, co zobaczyłem na filmie, były niewyobrażalne.
Zaburzenia elektromagnetyczne powodujące nagle śmierć kilkudziesięciu osób w jednym, konkretnym miejscu, o tej samej godzinie, potężne stada ptaków atakujące miasto, lecz nie tak, jak pokazał to Hitchock. Bezwładnie, z potężną siłą uderzające we wszystko, co się rusza, ludzi, pojazdy, jak grad, spadające na ulice i place Londynu.
Bez wątpienie nasuwa się szybkie skojarzenie z filmem Armagedon, tam wyprawa w Kosmos, tu do głębi Ziemi. Która z nich jest bardziej niesamowita? Którą z nich można włożyć między bajki? O ile ta pierwsza może w jakiś sposób jest realna, o tyle przygotowanie tak skomplikowanej misji, w której bierze udział sześć osób, w tak krótkim czasie i wysłanie jej dziwnym pojazdem w celu ratowania planety to czysta fantazja. Może w dalekiej, odległej przyszłości, ktoś, kiedyś się oto pokusi, może kiedyś...
Jednak, jako film wyprawa do głębi Ziemi powinna się podobać. Akcja poprowadzona jest tak, iż obok przygody jest miejsce na dramat, gdyż stopniowo stan załogi, pięciu panów i ona jedna, pani major, ulega zmniejszeniu. Gdy zawodzi plan „A”, dogłębnie opracowany i przygotowany, kiedy nie ma planu „B”, trzeba wprowadzić plan „C”, który prowadzi do szaleństwa, ale jak to często bywa najbardziej szalone pomysły, czasem przynoszą oczekiwany efekt. Ale czy i tym razem tak będzie?

Opinia 50 stron...

Zatrzymałem się rozmyślnie na pięćdziesięciu stronach. Zadumałem się w ciszy poranka i pędzącego autobusu nad przeczytanym słowem ze świadomością, że dawno już nie było mi dane czytać nic równie niezwykłego i urzekającego. Czegoś na pograniczu baśni i opowieści wędrowca.
Kreśląc piórem na kartce me słowa świadom jestem tego, że nie jest to zwykła powieść, a niespotykana często ciesząca umysł intensywna w doznania mentalne opowieść. Istotą jej jest stworzona z prostych liter historia chłopca, któremu pisane jest stać się kimś wielkim. I to jego dziadek już w dwuletnim chłopcu dostrzega istotę, która będzie w życiu leczyć ludzi, tak lekiem, jak i słowem, będzie...
Arsenij był gotowy na spotkanie ze światem po śmierci dziadka, a Jewgienij Wodołazkin nie bez powodu nazywany jest rosyjskim Umberto Eco. 

koominek.blogspot.com - sześćdziesiąt dwie tematyczne szufladki i zapewne na nich się nie skończy, zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...

Ze starych kartek...

I ten wyjątek sam pogrzebałem już przy pierwszy spotkaniu. Czy można być gorszym matołem? Sam mam zdolność do komplikowania sobie życia. Pojawia się Kobieta, która po raz pierwszy dostrzega we mnie coś wyjątkowego, po raz pierwszy to kobieta wychodzi naprzeciw mi, chce się ze mną spotkać, porozmawiać. A ja, co robię? Owszem, jest miło, sympatycznie, uroczo, wręcz bajecznie, a gdy pojawia się Jej ważna prośba, pada moje „Nie”. Teraz nie jest ważne, że wtedy czułem, jak się czułem. Teraz nie ma to żadnego znaczenia. Teraz to się nie liczy. Później zamiast naprawiać to w rozsądny sposób, zachowuję się, jak nakręcony.
Ona czuje się dotknięta, wkurzona, wściekła, ale wciąż mnie lubi, wciąż coś nas łączy. To też warto położyć, czemu nie. Tak, jak kiedyś powiedziała, Każdy Twój krok był krokiem w przeciwną stronę. I miała rację. Mija czas, ja się uspokajam, na chłodno kalkuluję całą sytuacją. Ona łapie się na tym, że lubi mnie bardziej, niż mogła przypuszczać, lecz gdzieś po drodze pojawia się jeszcze ktoś.

niedziela, 21 czerwca 2015

Traktat o chorobie...

ostatnie dni tak dla mnie, jak dla wielu innych są zapewne trudne, jeśli dopada nas przeziębienie, jeśli staramy się walczyć z chorobą, a ta, zwala nas z nóg..

raz na kilka lat dopada mnie choróbsko, choć tym razem jest to jakiś mutant, gdyż także atakuje serduszko, a to już mi się nie podoba..

dziś lub jutro powinno nastąpić przesilenie, choć na moje szczęście z medycyną na ogół mam mało wspólnego, w przeciwieństwie do innych, mniej lub bardziej, znanych mi osób..

z autopsji wiem, że gdy spędzam samotne chwile w szpitalu, każda forma odwiedzin sprawia wiele radości, tak zapowiedzianych, jak też tych, które są niespodzianką..

warto o tym pamiętać..

sobota, 20 czerwca 2015

Underworld XLV

XLV

zbudowany z obłoków
dom na skale

zbudowany z niczego
dom z tektury

zbudowany z radości
szczery uśmiech

czego więcej potrzeba
by uradować serce..

piątek, 19 czerwca 2015

Katowice... nie widzę inaczej...


Z potrzeby chwili... w poszukiwaniu źródła.
 

Jeśli wiesz, o czymś, co warto poznać, zobaczyć, odwiedzić, posłuchać, przeczytać, 
jeśli wiesz o miejscu, w którym warto być... podziel się z nami.

Katowice, ale i miasta ościenne...
Grupa, do której zapraszam i którą proszę się dzielić.

czwartek, 18 czerwca 2015

Traktat o dziękowaniu...

tak właśnie, gdyż zapewne część z Was zauważyła, że używam dosyć często tego słowa, nie wstydząc się go, nie gardząc nim i rzecz jasna nie nadużywając..

gdyż w przeciwieństwie do innych słów dziękować warto zawsze, bez względu na okoliczności, słowo „dziękuję” ma jedyną w swoim rodzaju, magiczną moc..

dlatego nie należy się krępować z używaniem go, a także nie należy odpowiadać „nie ma za co”, gdyż zasadniczo zawsze jest za co dziękować Wam, nawet, jeśli jest to drobiazg..

i tu właśnie piękne odniesienie ma jakże popularne w Stanach „you welcome”, czyli przekładając na nasze, „bardzo proszę”..

dziękuję za uwagę..

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Opinia 50 stron...

Dobre serce można dzisiaj kupić z przeceny.

Krew na śniegu to prawie nowelka. Książka, którą się czyta i tak naprawdę nie wiadomo, kiedy dociera się do końca. Mi została jeszcze dłuższa chwila, ale już teraz mogę powiedzieć, że jest to doskonała chwila z lekturą.
Zresztą, czyż nie można nie lubić tego, co pisze i jak pisze Jo Nesbø. Z jaką swobodą bawi się opowiadaną historią i jak interesującą postacią jest Olav, który tak naprawdę poza zabijaniem na zlecenie nic innego nie umie i nie lubi. Choć, gdy dostaje zlecenie, aby pozbyć się żony swego szefa coś się w nim zmienia.
Coś, o czym będzie bez wątpienia okazja, aby szerzej napisać w słowie końcowym. Premiera książki wydanej nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego już 17 czerwca.

koominek.blogspot.com - pięćdziesiąt sześć tematycznych szufladek i zapewne na nich się nie skończy, zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...

Pełne spojrzenie na Krew na śniegu można znaleźć w tym linku. 

sobota, 13 czerwca 2015

Wieczór w Kato...

Przyznam się, że nie lubię skrótów. Razi mnie bardzo, gdy czytam Kato, Wwa, Czewa lub cokolwiek innego. Nie wiem dokąd to prowadzi, ale z całą pewnością nie przynosi niczego dobrego. A jednak Kato to nie Katowice. Bo tak jednak staram się myśleć o moim mieście. Moim, bo choć nie pochodzę stąd i nie urodziłem się tutaj, to jednak te osiem lat od kiedy spontanicznie przeprowadziłem się z Mazowsza na Śląsk, czuję się jakbym mieszkał tu od zawsze.
Dosyć szybko też poczułem się w tym miejscu swobodnie, lekko, dosyć szybko odnalazłem się i zadomowiłem. I po raz pierwszy Rynek coraz bardziej zaczyna przypominać Rynek, choć zupełnie inny od tego, jaki w pierwszym skojarzeniu przychodzi nam na myśl - krakowska Starówka, warszawskie Stare Miasto, czy może wrocławski Rynek.
Ten nasz katowicki jest inny, ale nie oznacza to, że jest gorszy. Jest inny, a prace, które wciąż trwają powoli pozwalają odebrać ich końcowy, interesujący efekt. Choć zupełnie inny od tego, jak wyglądał w okresie międzywojennym, jak wyglądało cało miasto. Na myśl przychodzi oglądany dosyć niedawno pewien album właśnie dotykający z tego okresu - album pełen pięknych kart pocztowych - dla zainteresowanych są to Pozdrowienia z Katowic, Jadwiga Lipońska-Sajdak & Zofia Szota, Katowice 2008.
Zaniedbany, pozbawiony uroku plac w centrum miasta, jaki znam sprzed kilku lat, gdy się tu przeprowadziłem nabrał obecnie szczególnego pod każdym względem architektonicznego smaku. Bałem się tego, co zaczęło się kilka lat wstecz, jednak efekt, który mamy możliwość oglądać i odbierać budzić może szczery niczym niewymuszony podziw.
Miasto się zmienia, jego główna oś w kierunku Spodka zaczyna stopniowo przeobrażać się w coś, co już teraz może i powinno się podobać (znika i zniknie niedługo wysoka bryła biurowca w trakcie rozbiórki). Choć bez wątpienia minie jeszcze kilka lat zanim młode drzewka dadzą miły w letni, upalny dzień kuszący cień. W tym cieszącym oko krajobrazie straszy jednak w jakiś sposób  bryła Galerii Skarbek. Od początku gryzie się stylistycznie i architektonicznie z otaczającymi ją budynkami i kamienicami.
Czerwcowy wieczór zaskakuje swą świeżością, ciszą przejeżdżających tramwajów, lekkim szumem otaczających mnie rozmów. Do tego piwo na miodzie gryczanym, lekkie i doskonałe w smaku, sponsor tego spotkania na katowickim rynku.