Tym razem losowo wybrana praca,
która nie weszła do ścisłego finału Konkursu literackiego, Kartka z Powstania
Warszawskiego. Jej autorką jest Marlena Stachowicz, która przyjęła powstańczy
pseudonim – Tosia.
Zapraszam do lektury, zarówno w Jej imieniu, jak też własnym.
Kochany Stasiu,
Zapraszam do lektury, zarówno w Jej imieniu, jak też własnym.
Kochany Stasiu,
Rozpoczął się właśnie drugi miesiąc naszej walki. Bez Ciebie czuję się taka samotna. Właściwie nie wiem, czemu do Ciebie postanowiłam napisać. Przecież i tak nie otrzymasz tego listu. To dziwne. Od kilkunastu dni nie ma Cię już na tym świecie, a ja wciąż czuje Twoje usta na moich, Twoją dłoń w swojej i Twój zapach. Wciąż czuję jak zakładasz mi obrączkę na palec... Tylko to mi po Tobie zostało – cudowne wspomnienia naszego krótkiego małżeństwa i ślubna obrączka. Mam wrażenie jakbyśmy poznali się ledwie wczoraj, a minęło już kilka lat.
Stasiu... Bez Ciebie jestem strasznie samotna. Walczę tak jak Ci obiecałam, o to przecież mnie prosiłeś w ostatnich chwilach swojego życia. Ale, kiedy słyszę nadlatujące bombowce, dźwięk czołgów czy krzyki Niemców, mój wewnętrzny głos krzyczy: „Tutaj jestem, znajdźcie mnie” I po cichu mam nadzieję, że już wkrótce się spotkamy, a ty powiesz „Czekałem na Ciebie”. Jednak znów przypominam sobie Twoje słowa i wiem, że chcę żyć...
Ukochany mój, dziś jest wyjątkowy dzień... Po raz pierwszy, na chwilę zatrzymałam się w czasie... Po raz pierwszy od tylu dni poczułam promienie słońca, zapach kwiatów... Trwało to krótko, szybko musiałam się chować... Ale ta chwila, ten wyjątkowy moment uświadomił mi, że wszystko, co teraz robimy ma sens... że Twoja śmierć wpisuje się w jakiś głębszy, Boski plan... że może jednak zwyciężymy... Dała mi nadzieję...
Stasiu są jednak dni, kiedy moje
serce ogarnia przerażenie. Niedawno musieliśmy przechodzić kanałami... Wiesz
przecież jak bardzo boję się takich miejsc.. Brakowało mi Twojej ciepłej dłoni,
Twego wsparcia... Czułam tylko chłód, smród i strach. Mijając każde wyjście z
kanałów miałam wrażenie, że za chwilę usłyszę odgłos kroków, ładowania
karabinu... To straszne uczucie, kiedy co kilkadziesiąt metrów czujesz, że
umrzesz...
Kochany mój... Czy umieranie boli?
Czasem odnoszę wrażenie, że nie przeżyję tej wojny... że jeszcze chwila i znów
się zobaczymy. Ale ten ból i cierpienie... Widziałam je w Twoich oczach...
Wierzę w Boga, wierzę, że kiedyś się spotkamy, ale chciałabym umrzeć nie
cierpiąc. Chciałabym umrzeć tak, jak rodzina Joli... przez sen, nic nie czuć,
nie wiedzieć, nie myśleć... Myślisz, że wiedzieli? Że poczuli ból rozrywanych
członków, kiedy bomba spadła na ich kamienicę? Mam nadzieję, że nie. Wiesz jak
bardzo ceniłam rodziców Joli. Pewnie się spotkaliście tam, gdziekolwiek teraz
przebywasz... Kochany mój? Widziałeś tam moją rodzinę? Staszek mówił, że nikt
jeszcze z Oświęcimia żywy nie wyszedł, a ja jednak mam nadzieję. Wierzę, że
wojna się skończy, a ja spotkam mojego małego braciszka na ruinach naszego
domu. Muszę wierzyć... Inaczej zwariuję... Przecież nie mam już nikogo... Byłeś
mi ostatnią najbliższą osobą, a teraz już Cię nie ma.
Stasiu, myślisz, że kiedyś o nas
napiszą? Będą mówić o naszej krwi i poświęceniu? Czasem, kiedy strzelam, modlę
się do Boga, by mi wybaczył. Przecież ten człowiek ma rodzinę, matkę, może żonę
i dzieci... Myślisz, że Bóg mi wybaczy? Myślisz, że dla Niego ma znaczenie
wyższy cel? Ma znaczenie nasza wolność i nasze życie? Czy w ogóle możemy się
usprawiedliwiać? Czym różni się ich życie od naszego? Wiem, powiedziałbyś:
„Walka o przetrwanie”. Wiem, strzelam, żeby przeżyć... Ale są chwilę, kiedy
zaczynam w to wszystko wątpić. Zwłaszcza, kiedy kolejni młodzi ludzie odchodzą
z tego świata... czasem zbyt młodzi. Kiedy mijam kolejne ukochane miejsca
naszego miasta, zupełnie zniszczone...
Wiesz, ostatnio widziałam naszą
ławeczkę. Tę, na której prosiłeś mnie kiedyś o rękę. Pamiętasz, co wtedy mi
powiedziałeś? Powiedziałeś, że nawet jak ta ławeczka zniknie z powierzchni
ziemi, a świat przestanie istnieć, Ty i tak będziesz mnie kochać.... Ona nadal
tam jest. Zniknął pobliski sklep, zniknęła kamienica, miasto jest całe w
ruinach, a Ona nadal tam stoi... To znaczy, że Twoja miłość jest równie mocna
jak kiedyś.
Stasiu mój... Kocham Cię... nigdy
nie przestanę.. Wiedz, że niezależnie od tego, co będzie dalej, zawsze będziesz
w moim sercu. Tylko Ty i ja, pamiętasz?
Muszę już kończyć, za niedługo
nasza grupa rusza dalej. Zaczyna się kolejny dzień, może już ostatni? Może już
wkrótce ta potworna wojna się skończy?
Twoja Tosia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Literacka przestrzeń również w drugim blogu.