W naszych podróżach z sagą Winnych nieuchronnie zbliżamy się do końca. Była to dla mnie wyjątkowa przyjemność, ale przede wszystkim wielki zaszczyt móc tom pierwszy pokazać w ramach projektu Książka tygodnia, tom drugi objąć swoim Patronatem, wreszcie tom trzeci ponownie, jako Książka tygodnia. W mnogości lektur z którymi się mierzę Stulecie Winnych bez wątpienia od dawna plasuje się bardzo, bardzo wysoko. Ktoś w którymś momencie zauważył, że dobrze by się stało, aby została lekturą szkolną na miarę XXI wieku, lekturą, po którą młodzi ludzie sięgną z ochotą bez szukania skrótów i migania się od czytania tej wyjątkowej lektury. Myślę, że Ministerstwo Edukacji Narodowej powinno się przyjrzeć tej koncepcji, myślę, że warto, aby się tak stało.
Jutro ma swoją premierę drugie wydanie debiutanckiej powieści Ałbeny Grabowskiej, Coraz mniej olśnień, książce, której bardzo chętnie się przyjrzę. Nie pozostaje nic innego, jak podzielić się z Wami wisienką na torcie, czyli szczerą rozmową z Autorką o jej przełomowym (nie bójmy się tego słowa) dziele. Zapraszam do lektury.
Teraz, kiedy znamy całą sagę wszystko wydaje się jasne, a jednak warto się zatrzymać na tym, co było i nad tym, jak to doskonałe dzieło powstawało:
1. Co było inspiracją do powstania Stulecia Winnych?
Planowałam coś większego niż dotychczasowe moje powieści, które zamykałam w jednym tomie. Wielokrotnie pytano mnie czy będzie kontynuacja „Coraz mniej olśnień”, albo „Orfeusza”, a ja odpowiadałam, że zawarłam wszystko, co chciałam i nie widzę miejsca dla przedstawiania dalszych losów bohaterów. Pomyślałam, że tym razem zrobię odwrotne założenie i postanowiłam, że moja opowieść będzie kilkutomowa. Potem zamarzyło mi się dzieło epickie, czyli mające „rozmach”. A cóż jest bardziej epickiego niż saga…
2. Czy już na początku założyłaś (forma bezpośrednia jest odpowiednia, czy wolałabyś zwrot per Pani), że będzie to saga i przybierze postać trzech tomów?
Jak najbardziej odpowiednia ;-) Tak, od początku planowałam napisanie sagi, opowieści wielopokoleniowej, z historią w tle. Myślałam także, że zamknę historię w trzech tomach, chociaż w umowie nie miałam takich ograniczeń. Gdybym nie zmieściła historii na 1000 stron, mogłam napisać tom czwarty.
3. Czy tytuł książki pojawił się z marszu i jako roboczy zyskał już Twoje uznanie?
Tytuł pojawił się jeszcze przed fabułą. Zwykle jest odwrotnie, najpierw wymyślam fabułę, później sposób narracji, potem tytuł. Dopiero kiedy pojawił się tytuł, moja wyobraźnia zaczęła pracować. Potrzebowałam efektu nazwiska, dosyć długo szukałam właściwego. Chciałam, żeby tytuł brzmiał jak „Matka Królów”. Najpierw pojawiło się słowo „stulecie”, ponieważ powieść miała obejmować sto lat. Co do nazwiska to mogę wymienić różne, które przychodziły mi do głowy: Kalambur, Żelazny, Złoty… Ciągle mi czegoś brakowało. Wreszcie przyszło olśnienie i Winni zaczęli żyć swoim życiem.
4. Do jakiego odbiorcy przede wszystkim kierowałaś swoją powieść?
Do wielbicieli historii wielopokoleniowych, rodzinnych, z dramatem i historią w tle. Wydawało mi się, że to pozycja raczej dla starszego czytelnika, ale sądząc po opiniach młodych osób – myliłam się. Po powieść sięgają bardzo młodzi ludzie. Podobnie wydawało mi się, że „Stulecie” przeczytają raczej kobiety. Tu też się myliłam, mam bardzo dużo czytelników mężczyzn.
Książka jest adresowana do wszystkich czytelników niezależnie od płci i wieku lubiących epickie opowieści.
Książka jest adresowana do wszystkich czytelników niezależnie od płci i wieku lubiących epickie opowieści.
5. Czy z medycznego punktu widzenia możliwe jest, że w każdym pokoleniu rodzą się bliźniaczki? Czy też było to jedynie literackie odstępstwo dla potrzeb tworzonej historii?
Naturalnie, że jest to możliwe. Trojaczki, albo czworaczki, to już byłoby trudniejsze do uzasadnienia z punktu widzenia medycyny, ale bliźniaki nie są wcale takim rzadkim zjawiskiem. Nie mniej jednak pomysł bliźniacze rodzących się w każdym pokoleniu pozwolił mi prowadzić opowieść dwutorowo.
6. W Stuleciu Winnych odnajdujemy liczne odniesienia do osób żyjących wśród nas przed laty, czy łatwo było wkomponować je w literackie tło książki?
Uważam, ze to był doskonały pomysł. Przez to fikcyjni bohaterowie wydają się jak najbardziej prawdziwi. Skoro Ania Winna rozmawia z Lilpopem i bije parasolką Iwaszkiewicza, trudno uwierzyć, że w rzeczywistości nie istniała.
7. Jak odebrałaś doskonałe przyjęcie części pierwszej sagi Winnych? Czy w tym momencie dalsze pisanie ich losów było łatwiejsze, czy też poprzeczka poszła znacząco w górę?
Było łatwiejsze. Ogromnie zaskoczył mnie odbiór pierwszego tomu. Nie spodziewałam się takiego sukcesu, ale skłamałabym, gdybym twierdziła, że mnie to nie ucieszyło. Wiedziałam, że mam dobry pomysł na drugą i trzecią część, dlatego nie bałam się ich odbioru. Jestem świadomą pisarką, wiem, co chcę powiedzieć i w jaki sposób, dlatego nie męczę się zastanawiając jakie mają być dalsze losy moich bohaterów, jak ich uwiarygodnić, jak przedstawić. Ważne, żeby byli prawdziwi, a czytelnik nie musi ich lubić. Ma w nich wierzyć. Nie stawiam sobie żadnych ograniczeń i cieszę się, że wydawnictwo nic takiego nie robi. To ważne dla autora, żeby mógł mówić swoim językiem. Oczywiście każdy ma prawo do swojej oceny. Jedni uważają, że drugi tom jest najlepszy, inni są rozczarowani, że drugi nie przypomina klimatem pierwszego. Są też opinie, że w trzecim tomie zabrakło tego, czy tamtego.
Oczywiście najlepiej byłoby czytać same ochy i achy, ale dobre przyjęcie i wysokie oceny cieszą i dodają skrzydeł.
Oczywiście najlepiej byłoby czytać same ochy i achy, ale dobre przyjęcie i wysokie oceny cieszą i dodają skrzydeł.
8. W jaki sposób tworzysz swój literacki warsztat? Co pomaga pisać, a co ten proces utrudnia? Literacki azyl z daleka od ludzi, czy ciche noce w domowym zaciszu?
Literacki azyl niestety nie jest możliwy z różnych względów, ale wcale go nie pragnę. Jestem w stanie pisać wszędzie, w każdych warunkach, także w hałasie i chaosie. To kwestia wyboru. Bardzo chcę pisać, mam historie, które chciałabym opowiedzieć, więc czas musi się znaleźć.
Nie uczyłam się pisania. Z lekcji polskiego w szkole podstawowej pamiętam konstrukcję powieści z punktem kulminacyjnym, tworzenie powiania, konstruowanie fabuły, narracji, bohaterów. Reszta to instynkt. Może gdybym miała świadomość jak należy pisać, jak jest „prawidłowo” – pewnie nie ośmieliłabym się sama zacząć. ;-)
Nie uczyłam się pisania. Z lekcji polskiego w szkole podstawowej pamiętam konstrukcję powieści z punktem kulminacyjnym, tworzenie powiania, konstruowanie fabuły, narracji, bohaterów. Reszta to instynkt. Może gdybym miała świadomość jak należy pisać, jak jest „prawidłowo” – pewnie nie ośmieliłabym się sama zacząć. ;-)
9. Która z postaci w trakcie pisania stała Ci się szczególnie bliska? Czy babcia Bronia miała swoje realne odniesienie w jakiś osobie w Twojej rodzinie?
Bronia to ulubiona postać wielu czytelników. Wiele osób widzi w niej własną babcię, albo mamę. To postać stworzona przeze mnie nieco na wzór nestorki rodu Buendia, Markezowskiej Urszuli. To także bliska postać i dla mnie. Na początku miała być osobą marginalną. Miała przyjechać „na trochę” do Stanisława. Kiedy jednak wprowadziłam ją do domu Kasi i Stanisława – stało się coś dziwnego, Bronia jakby uparła się, żeby tam zostać ;-) Podobnie było z Anią. Stworzyłam ją, a potem nie umiałam wprowadzić ją z pierwszego planu do tła przy drugim tomie. Pierwszy raz tak postrzegałam postaci przez siebie stworzone. Pierwszy raz także zdarzyło mi się wzruszać nad własną historią. Ile razy czytałam opowieść o Oli, albo Róży, coś ściskało mnie za gardło. A przecież to ja sama powołałam te postaci.
Szczególną więź odczuwam ze Stanisławem Lilpopem. Przed napisaniem sagi był dla mnie postacią zupełnie papierową. Kiedy zaczęłam poznawać jego losy, stał się dla mnie kimś szczególnym. Jakbym jemu zawdzięczała sukces książki. Czuję wdzięczność, szukam innych informacji o Stanisławie, odwiedzam jego grób.
Szczególną więź odczuwam ze Stanisławem Lilpopem. Przed napisaniem sagi był dla mnie postacią zupełnie papierową. Kiedy zaczęłam poznawać jego losy, stał się dla mnie kimś szczególnym. Jakbym jemu zawdzięczała sukces książki. Czuję wdzięczność, szukam innych informacji o Stanisławie, odwiedzam jego grób.
10. Skąd pomysł na oryginale podtytuły każdej części sagi?
Chciałam, żeby kolejne części wyróżniały się nie tylko okładkami.
Ci, którzy przeżyli; Ci, którzy walczyli; Ci, którzy wierzyli.
Wydaje mi się, ze dobrze ilustrują treść poszczególnych tomów.
Ci, którzy przeżyli; Ci, którzy walczyli; Ci, którzy wierzyli.
Wydaje mi się, ze dobrze ilustrują treść poszczególnych tomów.
11. Jak odebrały powieść i jej wyjątkową popularność władze Brwinowa?
Bardzo dobrze. Przed wydaniem pierwszego tomu zastanawiałam się, czy prosić moje miasto o patronat. Uznałam, że napisałam książkę, gdzie miasto, w którym mieszkam odgrywa kluczową rolę i nie ma potrzeby ukrywania tego faktu. Nawet stwierdziłam, że nie wypadało nie poinformować lokalnych władz. Burmistrz i osoby odpowiedzialne za promocję miasta zachowały się wspaniale. Dostałam patronat, informacje o wydaniu kolejnych tomów sagi ukazują się regularnie na FB Brwinowa, w lokalnej prasie. Gmina zaprosiła mnie także na wieczór autorski do Zagrody, czyli miejsca, które opisałam w pierwszym tomie „Stulecia”. To był piękny, niezapomniany dla mnie wieczór, ogromnie nastrojowy i wzruszający. Teraz mam zaproszenie do Otwartych Ogrodów, gdzie 21 czerwca będę gościć, jako autorka sagi o Brwinowie.
12. Czy pojawiły się jakiekolwiek wzmianki o chęci przeniesienia powieści na płaszczyznę filmu?
Każdy autor marzy ekranizacji swojej powieści. To przecież unieśmiertelnia i rozpala wyobraźnię czytelników w sposób inny niż książka. Ja również marzę o ekranizacji i mogę zdradzić, że nie tylko na marzeniach poprzestaję. Ale na razie nie chcę o tym mówić, żeby nie zapeszyć. Proszę trzymać kciuki ;-)
13. Jak Twoje otoczenie, znajomi, rodzina przyjęli wyjątkowy sukces, Stulecia Winnych?
Moja rodzina jest ze mnie dumna, podobnie przyjaciele i znajomi. Wszyscy bardzo mnie wspierają i zachęcają do dalszego pisania. To dla mnie ważne. Moje dzieci przyzwyczaiły się do tego, że mama pisze i panie w szkole mamę czytają, a czasami pytają, co tam nowego powstaje. Kiedyś reagowały lekkim zagubieniem, teraz przyjmują to, jak coś zupełnie zwyczajnego.
14. Kiedy możemy spodziewać się czegoś równie intensywnego i doskonałego Twojego pióra?
Ostatni rok spędziłam z Winnymi, teraz odpoczywam. Piszę coś zupełnie innego, science fiction dla młodzieży. Mam też pomysł na kolejne powieści. Mam nadzieję, że będą równie dobrze przyjęte jak „Stulecie”. Za chwilę ukaże się drugie wydanie mojej debiutanckiej powieści „Coraz mniej olśnień”, potem przyjdzie kolej na mój debiut w ogóle, czyli „Tam, gdzie urodził się Orfeusz”. W kolejce czeka niepublikowana powieść „Lady M.”. Będzie, co czytać, póki nie stworzę czegoś nowego.
Dziękuję za rozmowę.
* - zdjęcie z prywatnych zbiorów Autorki
Ałbena Grabowska, Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli, Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2014
Ałbena Grabowska, Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli, Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2015
Ałbena Grabowska, Stulecie Winnych. Ci, którzy wierzyli, Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2015
Ałbena Grabowska, Stulecie Winnych. Ci, którzy przeżyli, Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2014
Ałbena Grabowska, Stulecie Winnych. Ci, którzy walczyli, Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2015
Ałbena Grabowska, Stulecie Winnych. Ci, którzy wierzyli, Wydawnictwo Zwierciadło, Warszawa 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Literacka przestrzeń również w drugim blogu.