Książka pod Patronatem!
Pod
tym niewiele mówiącym tytułem ukrywa się powieść, która zaskakuje od
pierwszej, aż po ostatnią stronę. A jest ich przeszło czterysta. Klątwa utopców sprawiła mi większą niespodziankę, niż mógłbym sobie pierwotnie zdawać z tego sprawę. Jednak od początku...
Kiedy jakiś czas temu poproszono mnie o objęcie patronatem powieści Iwony Banach pod niewiele mi wtedy mówiącym tytułem, Klątwa utopców
przyznać muszę, że miałem pewne obawy. Z jednej strony nic nie mówiące
mi nazwisko autorki, z drugiej tytuł, który był jeszcze większą
niewiadomą. Jednak możliwość poznania fragmentu książki, czyli dwóch
początkowych rozdziałów diametralnie zmieniła moje spojrzenie nie tylko
na chęć poznania dalszych rozdziałów, ale też propozycję patronatu.
Stało
się coś, z czego zupełnie nie zdawałem sobie sprawy. Udostępniony
fragment uświadomił mi, że wesołym, dowcipnym akcentom nie będzie końca.
Ale to był dopiero początek, preludium ku temu, co miało nastąpić w
trakcie dalszej lektury, kiedy pachnąca książka trafiła w moje dłonie.
Dopiero wtedy z pełną świadomością zanurzyłem się w tej przedziwnej
lekturze, w której prym wiodą panie, ale i panowie mają też wiele do
powiedzenia.
A
mają i to znaczenie więcej, niż tylko nam się zdaje. Bo jakby nie było
za sprawą Generała Dagmara musi przemieścić się w miejscu i czasie i z
całą pewnością nie będą to od dawna planowane wakacje nad morzem.
Dziadek, czyli Generał, ma dla niej zupełnie inne zadanie. A biorąc pod
uwagę fakt, że Dagę tak naprawdę trudno do czegoś namówić do spisku
zostaje wciągnięta pewna grupa mniej lub bardziej przypadkowych osób,
aby tylko Dagmara znalazła się w miłej wiosce na malowniczym, polskim
Roztoczu, gdyż ma wobec niej pewne plany.
Jednak
jak się wydaje wioska nie wydaje się tak miła, jak można by o niej na
pierwszy rzut oka sądzić, zakwaterowanie w byłym, zrujnowanym szpitalu
psychiatrycznym też nie napawa optymizmem, ale na szczęście Daga w tym
całym szaleństwie nie jest sama.
(...) Michał
poszedł załatwiać swoje sprawy. Dagmara z Filipem siedzieli na ławce w
parku, usiłując nie zasnąć. Nawet ze sobą nie rozmawiali. Andżelika
gdzieś zadzwoniła, po czym zgodnie z zapowiedzią pobiegła do ciotki.
Czekali całe wieki. Później zwiedzili browar i park, a potem znów siedzieli bez ruchu, głodni i spragnieni.
Byli zmęczeni. Andżelika pojawiła się cała w skowronkach po kilku dobrych godzinach, nic sobie nie robiąc z tego, że na nią czekali. Michał także wrócił zadowolony, że udało mu się wszystko załatwić.
– Może pójdziemy na Bukową Górę? – zaproponowała niezdecydowanym głosem Dagmara.
– Mowy nie ma! – jęknął Filip – Nigdzie nie idę. Przynajmniej nie teraz! Muszę się wyspać. Wynajmijmy domek, stówa za cały, cztery łóżka…
Wszyscy wyraźnie się ucieszyli.
– Musimy się przespać – poparł pomysł Michał. – Noc spędzimy tutaj, a jutro rano ruszymy dalej, wiem, że można by teraz, ale po co się spieszyć. Zresztą jazda w takim stanie nie jest bezpieczna. Tak mi się chce spać, że padam z nóg.
– Ja też – mruknął Filip. – Odpocznijmy tutaj! To ładne miasteczko. – Wyraźnie nie miał ochoty na kontynuowanie podróży.
– A jeśli nas ktoś, bo ja wiem, goni? Śledzi?
– Nie, nie gadaj, nikt za nami nie jechał, nie bzdurz! Lepiej jeszcze raz zadzwoń do dziadka albo do Kingi, może któreś odbierze?
Wystukiwane od wczoraj po kilkadziesiąt razy numery nie odpowiadały. W komórce dziadka włączyła się poczta głosowa. Telefon Kingi także milczał.
Czekali całe wieki. Później zwiedzili browar i park, a potem znów siedzieli bez ruchu, głodni i spragnieni.
Byli zmęczeni. Andżelika pojawiła się cała w skowronkach po kilku dobrych godzinach, nic sobie nie robiąc z tego, że na nią czekali. Michał także wrócił zadowolony, że udało mu się wszystko załatwić.
– Może pójdziemy na Bukową Górę? – zaproponowała niezdecydowanym głosem Dagmara.
– Mowy nie ma! – jęknął Filip – Nigdzie nie idę. Przynajmniej nie teraz! Muszę się wyspać. Wynajmijmy domek, stówa za cały, cztery łóżka…
Wszyscy wyraźnie się ucieszyli.
– Musimy się przespać – poparł pomysł Michał. – Noc spędzimy tutaj, a jutro rano ruszymy dalej, wiem, że można by teraz, ale po co się spieszyć. Zresztą jazda w takim stanie nie jest bezpieczna. Tak mi się chce spać, że padam z nóg.
– Ja też – mruknął Filip. – Odpocznijmy tutaj! To ładne miasteczko. – Wyraźnie nie miał ochoty na kontynuowanie podróży.
– A jeśli nas ktoś, bo ja wiem, goni? Śledzi?
– Nie, nie gadaj, nikt za nami nie jechał, nie bzdurz! Lepiej jeszcze raz zadzwoń do dziadka albo do Kingi, może któreś odbierze?
Wystukiwane od wczoraj po kilkadziesiąt razy numery nie odpowiadały. W komórce dziadka włączyła się poczta głosowa. Telefon Kingi także milczał.
Tutaj
każdy ma odegrania swoją bardzo istotną rolę. Tutaj również okaże się,
że nie wszyscy są tymi, za których się podają, tutaj również trup ściele
się gęsto, a Kusiakowa we wszystkich widzi utopców. A to dopiero
początek problemów Dagmary, Różowej Pindzi, pięknej Kingi, szalonego
Filipa, zakręconego na punkcie tej ostatniej Jaśka i jeszcze kilku osób.
Iwona Banach dokonała rzeczy niezwykłej. Jej powieść sprawia, że buzia się
nam szeroko uśmiecha i choć jest poważnie, bo ciągłe zagrożenie życia i
klątwa utopców to jednak nie przelewki to jednak jest dowcipnie,
rzekłbym komicznie, choć i to wciąż jeszcze nie oddaje do końca
kwintesencji Klątwy utopców.
Nie
bez znaczenia też jest fakt, że choć trup ściele się gęsto znacznie
więcej tu radości, uśmiechu i wzajemnej życzliwości. Nawet, jeśli się
kogoś nie lubi z czasem okazuje się, że jest zupełnie inaczej, że ci,
których się nie trawiło nie są tak naprawdę tacy źli, choć dla dobra
generałowej sprawy nie zawsze są szczerzy, stąd spiskowaniu nie ma
końca.
Cały
czas zastanawiam się, jaki gatunek przypisać tej powieści i tak
naprawdę trudno mi go tak do końca sprecyzować, jednak najbliżej będzie
jej do powieści obyczajowej z wątkiem kryminalnym. I tego się trzymajmy
zwiedzając wraz z autorką malownicze Utopce, które wciąż mają nam coś
nowego do powiedzenia.
Brać, czytać, sięgać po książkę i nawet się nie zastanawiać, bo lektura to przednia!
Iwona Banach, Klątwa utopców, Nasza Księgarnia, Warszawa 2015
Artur G. Kamiński
Więcej o książce na Lubimyczytac.pl
Artur G. Kamiński
Więcej o książce na Lubimyczytac.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Literacka przestrzeń również w drugim blogu.