Nie spodziewałem się, że tak obszerną powieść uda mi się przeczytać w tak krótkim czasie. Nie żeby ktoś mnie gonił, czy wywierał na mnie presję. Nic z tych rzecz. Pięćset stron w niespełna dobę.
Tajemnice zamku wręcz nie dały mi możliwości, aby na dłuższą chwilę się od nich oderwać. Faktem jest, że dawno nie było mi tak miło zanurzyć się w lekturze. Zwrot, którego czasem używam, ale tak naprawdę najlepiej oddaje stan obcowania z wyjątkową powieścią pióra Lucindy Riley. I co ważne, Tajemnice zamku mają nam znacznie więcej do przekazania, niż pierwotnie może się to wydawać.
Dzięki przemyślanej kompozycji jest to opowieść, która zamyka się w dwóch szczególnych stanach świadomości. Tym przeszłym okupacyjnym, w którym Constance po wyczerpującym szkoleniu w SOE z dywersji, strzelania, przetrwania na tyłach wroga dostaje misję, której zupełnie się nie spodziewa, a której nie przewidywał żaden z wielu przerobionych wcześniej po wielokroć scenariuszy.
I tym współczesnym podarowanym Emilie, która wraz ze śmiercią matki staje się jedyną dziedziczką rodu de la Martinières. Jej uporządkowane paryskie życie, które wybrała sobie sama stroniąc od blichtru, jaki mógł jej dawać tytuł, zostało wystawione na próbę, gdyż jako dziedziczka rodu miała otrzymać zamek i przylegające do niego winnice.
Zamkowa biblioteka, w której jako dziecko bardzo lubiła przebywać w towarzystwie ojca pozwala jej podjąć określone decyzje. Nie bez znaczenia jest również nagłe pojawienie się Sebastiana, który w szybkim czasie staje się najbliższym powiernikiem i wsparciem w działaniu dla Emilie.
Lucinda Riley w pasjonujący sposób otwiera przed czytelnikiem wrota zamku zapraszając do jego wnętrza, do tajemniczych piwnic i wszędzie tam, gdzie tylko chcielibyśmy wejść. W trakcie lektury dotykamy emocji, jakie towarzyszą Emilie w odkrywaniu na nowo miejsca, które było jej doskonale znane, ale też stajemy się świadkami zmagań Constance, gdy w ciągłym zagrożeniu życia musi lawirować pomiędzy przyjaciółmi i wrogami.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że na losy jednej, jak też drugiej istotny wpływ mają bracia. W przypadku Constance są to niestety wrogowie w czarnych mundurach SS. Natomiast Emilie odkrywa ciemne sprawki swego świeżo poślubionego męża Sebastiana zaprzyjaźniając się z jego niepełnosprawnym bratem Alexem.
Książka, którą się nie czyta, ale chłonie. Powieść, która zaskakuje, onieśmiela, wzrusza darując przy tym niesamowitą dawkę pozytywnych emocji. W określonym miejscu i czasie historia zatacza koło, a to, czego była świadkiem Constance ma istotny wpływ na decyzje i poczynania Emilie. Obie tak naprawdę połączy tragiczna postać pięknej Sophie, niewidomej rówieśniczki Constance zakochanej do szaleństwa w oficerze SS.
Minął sierpień, nadszedł wrzesień, a Connie zauważyła, że Sophia staje się roztargniona. Zwykle, gdy jej czytała, Sophia słuchała uważnie, prosiła, aby Connie powtórzyła zdanie. jeśli go nie rozumiała, teraz jakby przestało ją to interesować. Podobnie mało serca wkładała w swoje szkicowanie; często, gdy Connie wysilała wyobraźnię, by opisać jej fioletowe pękate śliwki, ołówek Sophii zastygał nad czystą kartką papieru. Wyraźnie błądziła myślami gdzie indziej.
W jej tragicznej osobie historia się dopełni, piasek w klepsydrze się przesypie. Pół wieku później Sophia będzie mogła zaznać szczęścia w odległej krainie.
Książka do zdobycia i odkrycia w TYM MIEJSCU.
Więcej o książce na Lubimyczytac.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Literacka przestrzeń również w drugim blogu.