Pięćdziesiąt, sto, sto pięćdziesiąt...
Prawie trzysta... i nawet nie wiesz, kiedy.
I tak jest w istocie. Czytasz i z wrażenia otwierasz buzię, a może tylko mrużysz oko, może jedynie serce bijąc niespokojnie uświadamia ci, że docierasz w czasie do miejsca, którego nigdy nie chciałbyś poznać.
Kiedy odkrywałem Czerń i purpurę Wojciecha Dutki, miałem świadomość, że temat, z którym przyjdzie mi się zmierzyć nie będzie łatwy. Wręcz będzie bardzo duży wyzwaniem. Wtedy miłość esesmana do Żydówki za drutami obozu wydawała się czymś zupełnie niedorzecznym. Czymś, co nigdy nie powinno mieć miejsca, choć miało. Wtedy już była to kwintesencja ludzkiego cierpienia i upodlenia. Wtedy nie zdawałem sobie sprawy, że można pójść jeszcze dalej.
Można, bo Martin Amis swoją Strefą interesów już udowadnia, że spojrzenia w otchłań piekła może dać wyjątkowy pod każdym względem wydźwięk. Tutaj miłość oficera SS do żony komendanta KL nikomu nie może wyjść na dobre. Tutaj w powietrzu unosi się wciąż trupi odór i na tym etapie jedynie krótkie odbicie w czasie...
"I stała tam pięcioletnia dziewczynka i to ona rozebrała swojego brata, który miał jeden rok. Jeden z Kommando przyszedł zabrać rzeczy chłopczyka. Dziewczynka krzyknęła głośno: 'Odejdź, ty żydowski morderco! Zabieraj swoje ręce ociekające żydowską krwią od mojego ślicznego braciszka! Ja jestem jego dobrą mamusią, on umrze w moich ramionach, razem ze mną'. Pewien siedmio- albo ośmioletni chłopiec"... - Zawahałem się i przełknąłem ślinę. - mam czytać dalej?
http://koominek.blogspot.com - sześćdziesiąt osiem tematycznych szufladek i zapewne na nich się nie skończy, zapraszam w odwiedziny do bloga, aby klimat Kominka oczarował Cię bez reszty...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Literacka przestrzeń również w drugim blogu.