Ostatnio odnalazłem zestaw tekstów publikowanych przed laty w blogu w Mieście Plusa w trakcie mojego pobytu w USA w latach 2002 - 2003.
Stąd spontaniczna koncepcja tego graficznego cyklu. Poza polskimi znakami publikuję bez zmian.
Jak ubrać w słowa myśli proste?
Wieś wymarła, cicha, pusta, jednak, jakby żyjąca, cienie, które mnie otaczają, zniknęły. Wysiadam z samochodu, mała dziewczynka, która siedziała obok mnie bierze mnie za rękę i prowadzi przez wieś, wszędzie pusto, lecz normalnie. Żadna tragedia nie wisi w powietrzu.
Idziemy ku rzece, dzień chyli się ku wieczorowi, zbliżamy się do rzeki i jedyne co słyszymy, to śpiew. Głos radosny, pogodny, mocny, pieśń pełna uroku, choć treść słów, jakby jeszcze do mnie nie docierała.
Wozy ustawione w okręgu, konie znacznie dalej skubią trawę, widać ludzi, którzy tłoczą się wszędzie, zbliżamy się do nich i niezauważeni przechodzimy ku centrum placu. Płonie ognisko, wokół niego siedzą Cyganie i Cyganki, kilku gra na instrumentach, widzę i słyszę śpiewającą Cyganeczkę.
Nie rozumiem, o czym śpiewa, jednak nie przeszkadza mi to, aby w pełnym skupieniu słuchać. Chłonąć każdy dźwięk z wielkim aplauzem w sercu. Spoglądam na twarze innych ludzi, wszyscy czują to samo. Nagle milknie. Po chwili oklaski sypią się gęstą salwą, a ona jedynie się uśmiecha i lekko skłania. Ktoś z grających podnosi niezauważalnie dłoń i wszyscy milkną.
Oto pojawia się nowa pieśń, tym razem znana, tym razem już od pierwszych dźwięków rozpoznawalna. Ta, która niesie w sobie wielką radość, lecz jednocześnie wielką moc, tak wielką, iż po chwili cichutko śpiewa każdy, jakby wspomagając ten wspaniały, przewodni głos.
Dziewczynka ciągnie mnie ze rękę, spoglądam na nią przez chwilę i oto stoję na wielkim placu w centrum miasta, sam, staram się śpiewać i co ciekawe widzę dwie, trzy osoby, które zatrzymały się, aby słuchać, mnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Literacka przestrzeń również w drugim blogu.