Mam wyjątkową przyjemność podzielić się z Wami moim najnowszym Patronatem medialnym i po raz drugi jest to książka wydana nakładem Wydawnictwa Nasza Księgarnia.
Każdy patronat medialny ma to do siebie, że nie tylko jest wyróżnieniem dla mnie, ale jest też świadectwem zaufania ze strony Wydawnictw, z którymi działam, na które zawsze mogę liczyć, które dzielą się ze mną tym wszystkim, co dobre, ciekawe i godne przeczytania, a ja dzielę się tym później z wami. I tak już ponad dwóch lat.
Nie tak dawno była to Klątwa utopców Iwony Banach, dziś zapraszam do sięgnięcia po książkę, która w swoich poprzednich odsłonach zrobiła furorę nie tylko na Wyspach Brytyjskich, ale też na całym świecie. Kot Bob i jego podarunek tuż przed swoją premierą wydawniczą i połączymy ją z małym konkursem fotograficznym, którego szczegóły pojawią się jeszcze w tym tygodniu.
Nie tak dawno była to Klątwa utopców Iwony Banach, dziś zapraszam do sięgnięcia po książkę, która w swoich poprzednich odsłonach zrobiła furorę nie tylko na Wyspach Brytyjskich, ale też na całym świecie. Kot Bob i jego podarunek tuż przed swoją premierą wydawniczą i połączymy ją z małym konkursem fotograficznym, którego szczegóły pojawią się jeszcze w tym tygodniu.
Poniżej zapraszam do wprowadzenia na temat książki Kot Bob i jego podarunek, a także do lektury krótkiego fragmentu książki. Moje osobiste spojrzenie pojawi się w oddzielnym materiale.
Pierwsze spojrzenie.
Drugie spojrzenie.
Trzecie spojrzenie.
Pierwsze spojrzenie.
Drugie spojrzenie.
Trzecie spojrzenie.
------------------------------------
Kot Bob, ulubieniec wielu czytelników, powraca! 18 października 2015 r. po raz kolejny ten niezwykły kot podbije serca czytelników i zawładnie księgarnianymi półkami najnowszą książką Kot Bob i jego podarunek.
Nieznane dotąd szczegóły historii znanej już na całym świecie: zimowa opowieść o niezwykłym kocurze i zagubionym człowieku, który odzyskał dzięki niemu wiarę w Boże Narodzenie.
Jest grudzień 2010 roku. James z Bobem u boku nadal sprzedaje gazety na ulicach Londynu, z trudem wiążąc koniec z końcem. Zbliża się Boże Narodzenie — okres, którego James, cierpiąc z powodu rozłąki z rodziną i dotkliwej biedy, obawia się najbardziej. Tym razem jednak święta będą wyglądały zupełnie inaczej — za sprawą rudego kota, który podaruje swojemu opiekunowi wyjątkowy prezent…
------------------------------------
(...) Bob robił się coraz bardziej podenerwowany. Na ogół radził sobie dobrze z londyńskim zgiełkiem, lecz dźwięk brzęczących pojemników wyraźnie działał mu na nerwy. Kot skulił się i zmrużył oczy: oczywisty znak, że nie był w siódmym niebie. W pewnym momencie syknął groźnie na jednego ze złodobroczynców, który podszedł zbyt blisko jego legowiska.
(...) Bob robił się coraz bardziej podenerwowany. Na ogół radził sobie dobrze z londyńskim zgiełkiem, lecz dźwięk brzęczących pojemników wyraźnie działał mu na nerwy. Kot skulił się i zmrużył oczy: oczywisty znak, że nie był w siódmym niebie. W pewnym momencie syknął groźnie na jednego ze złodobroczynców, który podszedł zbyt blisko jego legowiska.
Moja frustracja też rosła. W półtorej godziny zdołałem sprzedać zaledwie dwa egzemplarze. W takim tempie nie byłem w stanie uzbierać nawet na autobus, nie mówiąc o gazie i elektryczności.
Zbyt często bywałem w podobnych sytuacjach, by nie wiedzieć, że coś za chwilę trzaśnie. I oczywiście trzasnęło.
Sprzedawałem właśnie egzemplarz „The Big Issue” swojemu stałemu klientowi, kiedy jeden ze złodobroczynców zaczął zbliżać się do mojej strefy. Był to zwalisty facet, mierzył ponad metr osiemdziesiąt i ważył ze sto kilogramów. Miał na sobie żółtą odblaskową kamizelkę. Pojawił się u wyjścia ze stacji i szedł tyłem w naszą stronę, wrzeszcząc i wściekle wymachując skarbonką. Z każdym krokiem był coraz bliżej.
– Hej, kolego, zrób nam trochę miejsca – powiedziałem najuprzejmiej jak potrafiłem, gdy znalazł się jakieś pół metra przed nami.
Jego odpowiedź nie była równie uprzejma.
– Masz jakiś problem, koleś? Wolno mi tu stać tak samo jak tobie – odszczeknął, machnąwszy mi przed nosem laminowaną legitymacją.
Rzuciłem mu lekceważące spojrzenie, postanawiając jednak, że nie zrobię żadnego głupstwa.
Spojrzałem w dół i zobaczyłem, że Bob wcisnął się w przestrzeń między moimi stopami. Wyglądał jak przyparty do ściany, był taki bezbronny, że zrobiło mi się go żal. Miałem właśnie wziąć kota na ręce, gdy intruz zatoczył się nagle i nastąpił buciorem na plecak, w którym siedział Bob.
– Łauuuu! – Kocur wydał przeciągły, wrzaskliwy pisk.
– Ej, stary, zabieraj girę. Nadepnąłeś na mojego kota – warknąłem, opierając prawie czoło o twarz natręta i piorunując go wzrokiem.
Spojrzał w dół na Boba i uśmiechnął się szyderczo.
– Co ten cholerny bydlak w ogóle tutaj robi?
Miarka się przebrała, byłem wściekły. Odepchnąłem go z całej siły, a on nie zamierzał pozostać mi dłużny. Było trochę wyzwisk i krzyków, ale do niczego gorszego nie doszło, bo nagle jak spod ziemi wyrósł przed nami policjant. Rozpoznałem go, ponieważ często patrolował tę okolicę.
– Ej, wy! Jakiś problem? – zainterweniował.
Muszę przyznać, że był w porządku. Od razu zrozumiał, co jest grane. Poprosił faceta, żeby trzymał się swojej strefy, a ten, choć niechętnie, musiał posłuchać i zaraz się zmył. Jeszcze ze środka hali słał mi groźne spojrzenia, mało sympatyczna figura. Czułem, że na tym się nie skończy, podjąłem więc decyzję – to nie miejsce dla mnie i dla Boba. Trzeba było poszukać innego.
Postanowiłem pojechać do Covent Garden, gdzie mogłem dokupić jeszcze trochę gazet albo pograć godzinę lub dwie na chodniku. Nie było sensu wracać do domu. W najbliższych dniach pogoda miała ulec pogorszeniu, więc musiałem wykorzystać wszystkie swoje szanse.
Wsiedliśmy do metra, głównie dlatego, że było tam cieplej. Bob, jak zwykle, ściągał pełne zachwytu spojrzenia, choć nie mogło także zabraknąć drobnych docinków i złośliwości.
– Co pan wyrabia z tym biednym stworzeniem? – oburzyła się jakaś starsza paniusia.
– Co pan wyrabia z tym biednym stworzeniem? – oburzyła się jakaś starsza paniusia.
– Wszystko z nim w porządku, proszę się nie martwić – odparłem, ale raczej jej nie udobruchałem, bo palnęła mi kazanie.
Przechodziłem przez to chyba z tysiąc razy. I zawsze przytaczałem te same argumenty. To Bob wybrał mnie, nie ja jego. Mógł odejść w każdej chwili, sposobności miał wiele. Ale nie zrobił tego, bo uznał, że woli zostać ze mną. Tego dnia byłem jednak zbyt zmęczony, zmarznięty i pełen obaw, że moje Boże Narodzenie trafi szlag. Na najbliższej stacji po prostu wyskoczyłem z pociągu, po czym wsiadłem do następnego, gdzie na szczęście dano
nam już spokój.
(…)
------------------------------------
nam już spokój.
(…)
------------------------------------
Tytuł: Kot Bob i jego podarunek
Autor: James Bowen
Tłumacz: Andrzej Wajs
Cena: 24,90 zł
Stron: 176
Format: 135 x 204 mm
Oprawa broszurowa
ISBN 978-83-10-12934-5
Autor: James Bowen
Tłumacz: Andrzej Wajs
Cena: 24,90 zł
Stron: 176
Format: 135 x 204 mm
Oprawa broszurowa
ISBN 978-83-10-12934-5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Literacka przestrzeń również w drugim blogu.